EN

24.10.2006 Wersja do druku

Powrót do Gdyni

- Wracam do Gdyni dla Iwo Galla i z powodu tęsknoty za tym pierwszym i wielkim przeżyciem artystycznym, jakim była budowa tego teatru. Budowa w sensie duchowym. Nasz teatr materialnie był ubogi, mieścił się w niewielkim domu, baraczku raczej, a stał tu, w tym miejscu, czyli w Teatrze Muzycznym w Gdyni - mówi BARBARA KRAFFTÓWNA, która dzisiaj monodramem "Błękitny Diabeł" obchodzić będzie jubileusz 60-lecia pracy na scenie.

Jej figlarne oczy, skądinąd o wyjątkowej zielono-błękitno-szarawej barwie, nie podobały się partyjnym kacykom. Gdy nawiedzali gdyński Teatr Wybrzeże, a z widowni powiewało napuszoną komunistyczną propagandą, koledzy mówili Baśce - chowaj się do tyłu, i nie patrz na nich. Radość życia, która wyzierała z oczu Barbary Krafftówny, zresztą tak jest do dziś, nijak pasowała do robotniczej powagi powojennego socjalizmu. Teraz wróciła do Gdyni, by na scenie Teatru Muzycznego zagrać monodram "Błękitny Diabeł", przygotowany specjalnie na 60-lecie pracy artystycznej. Ona jak Marlena Słowem wróciła do miejsca, gdzie zaczęła się jej kariera i wielka przygoda ze sztuką. Swoją drogą to nie przypadek, ze Krafftówna wejdzie w skórę "Błękitnej Diablicy", czyli Marleny Dietrich. Wydaje się bowiem, że jest pomiędzy obu paniami kilka podobieństw. Po pierwsze uroda. I jedna i druga na jej brak narzekać nie mogły. Tyle że szala przechyla się na korzyść

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dama, co chuci nie rzuci

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Bałtycki nr 247/21-22.10.

Autor:

Renata Moroz

Data:

24.10.2006

Realizacje repertuarowe