Po blisko czterdziestu latach "Diabły z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego wróciły na scenę warszawskiego Teatru Wielkiego.
Dla wielu była to więc pierwsza okazja, by zobaczyć na naszej scenie słynne, klasyczne już - po niemal czterdziestu wystawieniach na świecie - dzieło. Premiera zapoczątkowała zarazem (niemal równocześnie z krakowskim przeglądem jego oper) szereg wydarzeń zaplanowanych dla uświetnienia osiemdziesiątej rocznicy urodzin kompozytora. Inicjatorem nowej inscenizacji "Diabłów" jest Keith Warner, który wystawił je najpierw w lutym w kierowanej przez siebie Królewskiej Operze w Kopenhadze. Warszawska produkcja jest jej przeniesieniem. "Diabły" wróciły, choć w warstwie muzycznej nie całkiem te same co na warszawskiej premierze w roku 1975. Od tego czasu kompozytor kilkakrotnie wprowadzał w partyturze zmiany, by wreszcie przed ostatnią realizacją dokonać gruntownej rewizji całości. W rezultacie powstała nowa wersja opery. Najistotniejsze zmiany dotyczą instrumentacji - skład ogromnej początkowo orkiestry został ze względów praktycznych zredukowany, niekt�