"Diabły z Loudun" w reż. Keitha Warnera w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Adam Suprynowicz w Dwutygodniku Stronie Kultury.
W nowej, odchudzonej przez Pendereckiego wersji "Diabłów z Loudun" efekty awangardowe ustawiają się w innym porządku - to, co kiedyś było żywą materią dzieła, staje się już tylko dodanym kolorem. Muzyka "Diabłów z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego kieruje myśl słuchacza ku końcowi lat 60., kiedy śmiały trzydziestoparolatek z Polski otrzymał pierwsze w swojej karierze zamówienie operowe. Dyrektor opery hamburskiej Rolf Liebermann znał go już jako pełnego młodzieńczej bezczelności artystę, który podejmował najśmielsze wyzwania - niedawno pokazał światu okrzykniętą arcydziełem "Pasję wg św. Łukasza". Historię ukrzyżowania opowiedział młody kompozytor iście filmowym językiem: zwięzłe sceny dzielił szybkimi cięciami, dając przy tym słuchaczowi czas na myśl i kontemplację - w ustępach modlitewnych. To Penderecki zaproponował przeniesienie na scenę operową adaptacji powieści Aldousa Huxleya dokonanej przez Johna Whitinga, opowiad