"Apocalypsis cum figuris" od dawna domaga się opisu. Jest w pełni dziełem teatru, stworzonym zbiorowo, pomyślanym i rozpisanym od razu na właściwe instrumenty, na konkretnych aktorów zespołu. Jest najdojrzalszym dotąd owocem mnisiej pracy wrocławskiego Teatru Laboratorium. Jest wreszcie wydarzeniem teatralnym na skalę może większą niż krajowa, a to nie zdarza nam się często. Trzeba by je zapisać możliwie dokładnie, zanim się nie rozwieje, nie zejdzie z afisza. Ba, ale jak? Rzadko przy tak prostym zadaniu trafia człowiek w takie piekło trudności. Zazwyczaj ułatwieniem w opisie spektaklu jest tekst literacki, dialog, fabuła. W "Apocalypsis" nie ma prawie literackiego scenariusza. Tekst w lekturze jest chaotycznym zlepkiem cytatów z Biblii, pieśni kościelnych, Dostojewskiego, Eliota, Simone Weil. Pozornie w ogóle się nie wiążą. Ledwie majaczą w tym collage'u niejasne linie skojarzeń, połapać jedynie się można, że Szymon-Piotr, kiedy oskarża, mówi
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 19