Kto by pomyślał, że aria "Rachelo, kiedy Pan w dobroci niepojęty..." była kiedyś popularnym szlagierem nuconym na ulicach Warszawy, Poznania czy Lwowa, skoro dzisiaj nawet pośród bywalców operowych mało kto w ogóle pamięta o istnieniu "Żydówki" Jacquesa Halevy'ego, i to nie tylko u nas, ale także we Francji - ojczyźnie jej autora? A przecież owa "Żydówka" to jedno ze sztandarowych dzieł zrodzonego w epoce romantyzmu gatunku nazwanego później "wielką operą historyczną", bijące w swoim czasie rekordy popularności przy udziale największych śpiewaków, których kreacje z tej właśnie opery, utrwalone na płytach - gdy nastała era fonografii - sprzedawano w wielu tysiącach egzemplarzy. Inna sprawa, że cały ten operowy gatunek w drugiej połowie XX wieku - a może nawet już niedługo po I wojnie światowej - odszedł, wydawałoby się na zawsze, do lamusa historii. Odbiorcy sztuki zaczęli się interesować tzw. nową rzeczowością i odmienn�
Tytuł oryginalny
Powrót Żydówki
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 78