"Powróćmy jak za dawnych lat" w reż. Krzysztofa Jaślara w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Trochę to dziwaczny pomysł, aby czcić 60-lecie Syreny dwa lata po tym, jak rocznica minęła, a na rok przedtem, zanim Syrena otworzyła podwoje w Warszawie, w przedwojennej ujeżdżalni na Litewskiej, po przenosinach z Łodzi. Ale mniejsza o to. Pomysł Barbara Borys-Damięcka miała ze wszech miar zacny, aby wrócić do źródeł, czyli tekstów założyciela, tekściarza nad tekściarzami, Jerzego Jurandota. Krzysztof Jaślar zbudował z tych tekstów zgrabną całość, choć po części skażoną akademijnym posmakiem - wspominki o drogim protoplaście musiały być utrzymane w tonie odpowiednim, czyli cokolwiek wzniosłym Ale teksty Jurandota się obroniły, dzięki licznym trafionym wykonaniom, wśród których wręcz furorę zrobiła interpretacja evergreenu "Wio, koniku" z brawurowym pastiszem a la Piaff Hanny Śleszyńskiej. Błyszczeli także inni (w tym prowadzący spektakl: Malajkat, Polk i Zamachowski). Słowem, wieczór udany, ukazujący, że muza lekka, łatwa i przy