Dla amatorów polskiej dramaturgii współczesnej każda nowa sztuka Sławomira Mrożka to nie lada gratka. "Wdowy", niepublikowane jeszcze w "Dialogu", właściwie nie znane publiczności, wystawił warszawski Teatr Współczesny. Skończyło się oczekiwanie i złudzenia, teraz już wszystko wiadomo. Nowy dramat Mrożka jest zły.
Rzecz dzieje się w kawiarni, która w inscenizacji Erwina Axera jest kawiarnią przycmentarną, z czarnymi ścianami porośniętymi zeschłym bluszczem. Tu, na dwóch jednoosobowych stypach, spotykają się wdowy (Marta Lipińska i Zofia Kucówna). Obie w kwiecistych, jaskrawych sukniach i obfitych czarnych welonach i woalkach na twarzy. Pochowały właśnie swoich mężów, którzy zginęli pojedynkując się, gdyż każdy z nich był kochankiem nie swojej żony, czyli jednej z wdów. Panie rozpoznają się wzajemnie dzięki fotografiom, które wyszperały w rzeczach po zmarłych, dochodzą jednak do wniosku, że przyczyną pojedynku musiała być jakaś wspólna, trzecia kochanka. I ona właśnie wchodzi przez umieszczoną pośrodku sceny cmentarną kratę (dawniej w teatrze środkowe wejście rezerwowano dla wybitnych osobistości). Jest szczupła, zgrabna, cała w czerni, wyraźnie młodsza od dwóch zażywnych wdówek. Te, trzęsąc się z ciekawości, już skonfederowane przeciw