- Fredro zauważył, że to, co się dzieje w tym ziemiańskim siole, to już nie jest ta Polska, o której on myślał, marzył, do której tęsknił - mówi reżyser Mikołaj Grabowski przed piątkową premierą "Wychowanki" Aleksandra hr. Fredry w Teatrze Ludowym w Krakowie
Gabriela Cagiel: Przygotowując "Wychowankę" Aleksandra hr. Fredry może pan powiedzieć, że klasyka jest wciąż żywa? Mikołaj Grabowski: Zdecydowanie. Ale za tą bardzo żywą klasyką stoi wybór sztuki. "Wychowanka" nie bez powodu jest rzadko wystawiana - ta "komedya seryo" czyli coś pomiędzy klasyfikacjami gatunkowymi wymyka się z kanonu. Tak naprawdę to nie jest żadna komedia. Ponurość świata, który opisuje Fredro, ta beznadziejność ludzi i ich wyłącznie wilcze zapędy w stosunku do siebie to wykluczają. Nie ma miejsca na maski? - We wcześniejszych komediach Fredrach maski funkcjonowały. Kiedyś mieliśmy do czynienia z bandą ludzi niedouczonych, złych, idiotów, kanciarzy, mitomanów itd., których starał się przeobrazić z ludzi złych w ludzi trochę lepszych. Tutaj już nie. Obserwujemy straszliwie napięte relacje domowe. Właściwie nie ma tam ludzkiej sympatii. Ba! Właściwie wszystko opiera się o pewne nienawiści. Życie w tym do