ZACZNIJMY od tego, że w ostatnich latach daje się obserwować w repertuarze Teatru Polskiego pewna dosyć wyraźna dążność wprowadzania na sceny polskie tekstów dramatycznych, uprzednio im nie znanych. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat naliczyłem 12 prapremier. To niemało, choć chciałoby się więcej. Nie wszystkie one są jednakowej wagi. Obok "Thermidor" Przybyszewskiej, "Medea z Mbongo" Kyrklunda czy obecnie "Błękitny potwór" Gozziego. Można zgodzić się także z tym, że część tych inscenizacji podyktowana została potrzebami okazjonalnymi ale przecież nie to jest najważniejsze, lecz płynące stąd dla polskiego teatru skutki. Sądzę, że można to uznać za znaczne osiągnięcie teatru. "Błękitny potwór" Gozziego jest sztuką bardzo daleką od doskonałości. Gozzi nie wykazał się w niej ani nadmiarem dramatopisarskich umiejętności, ani zbyt wyrafinowanym smak
Tytuł oryginalny
Potworność do śmiechu
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 25