- Komedia w ogóle nie jest najłatwiejsza, zarówno w pisaniu, jak i graniu. Współcześnie mamy problem, aby stworzyć takie, które staną się kultowe. Są przecież niezwykłe filmy z lat 60. i 70.: "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Sami swoi" i te z lat 80., "Miś", "Seksmisja", które po dzień dzisiejszy bawią ludzi do łez. A komedia jest ogromnie potrzebna, bo to jest forma terapii - mówi warszawska aktorka HANNA ŚLESZYŃSKA.
W Teatrze Capitol najnowszy spektakl, "Pomału, a jeszcze raz". O obecnej kondycji komedii, jej magii i czeskim humorze, rozmawiamy z gwiazdami przedstawienia, Hanną Śleszyńską i Olgą Bończyk. Jak się ma polska komedia? Hanna Śleszyńska: - Komedia w ogóle nie jest najłatwiejsza, zarówno w pisaniu, jak i graniu. Współcześnie mamy problem, aby stworzyć takie, które staną się kultowe. Są przecież niezwykłe filmy z lat 60. i 70.: "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Sami swoi" i te z lat 80., "Miś", "Seksmisja", które po dzień dzisiejszy bawią ludzi do łez. A komedia jest ogromnie potrzebna, bo to jest forma terapii. Przychodzimy do teatru lub kina i możemy oderwać się od codziennych zmartwień. Olga Bończyk: - To prawda, że te czasy, gdy wychowywaliśmy się na filmach Barei już minęły, a późniejszy przełom lat 80. i 90. przyniósł załamanie w dobrej, polskiej komedii. Mam jednak wrażenie, że zaczynają pojawiać się coraz lepsze filmy