Zadba o "dziedzictwo narodowe", ale czy z równym zapałem będzie wspierał "kulturę", a zwłaszcza "sztukę"? - Piotr Bratkowski zastanawia się w Rzeczpospolitej nad przyszłą polityką ministra kultury Kazimierza Ujazdowskiego.
Chwila prawdy dla ministra Ujazdowskiego [na zdjęciu] nadejdzie, gdy będzie decydował, czy wesprzeć jakieś przedsięwzięcie artystyczne, które mu się osobiście zupełnie nie podoba. O tym, że ministrem kultury zostanie polityk PiS (a najpewniej - Kazimierz Ujazdowski), wiadomo było na długo przedtem, zanim okazało się, że Prawo i Sprawiedliwość tworzy rząd mniejszościowy. Nawet gdy jeszcze wydawało się, że Platforma Obywatelska nie tylko wejdzie do koalicji, ale będzie w niej rozdawać karty. Politycy PO, którzy z zapałem kłócili się o swoją wizję systemu opieki zdrowotnej czy podatków, kulturę jakby z góry odpuszczali. Co zresztą stało się już w III RP paradoksalną tradycją partii reprezentujących proreformatorską część inteligencji, a więc środowisk - zdawałoby się - najżywiej kulturą zainteresowanych. Przy wszelkich targach koalicyjnych (choćby podczas tworzenia gabinetów Suchockiej i Buzka), bez wielkiego żalu, oddawały ją w r�