Zakupy, prezenty, choinki, bieganina, oczekiwanie niespodzianki. A mimo to, co krok w tę niecodzienną atmosferę wkradał się cień melancholii - pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.
Na pozór to ryzykowne: na scenie Przodownik warszawski Teatr Dramatyczny tuż przed świętami dał premierę spektaklu "Smutek i melancholia" [na zdjęciu]. Pod prąd radości świętowania. To alegoryczna opowieść o wyczerpaniu, o wypaleniu, o gaśnięciu życiowej energii, jaka stała się udziałem George'a, żółwia słoniowego, ostatniego przedstawiciela swojego gatunku, który żyje od niepamiętnych czasów (milionów lat) i nudzi się przejmująco. Wszystko już przeżył, wciąż ponawiając poszukiwania szczęścia i wciąż, zawiedziony, dochodził do wniosku, że już nic go nie czeka. Teraz czeka tylko na śmierć, która nie nadchodzi: "Bardzo chciałbym umrzeć. W tej piaszczystej niecce, w której się urodziłem. Z widokiem na morze. Bardzo spokojnie i o zachodzie słońca". Ale to niemożliwe. Pozostaje więc nuda. I od czasu do czasu blady uśmiech albo jego cień, który błąka się na twarzy George'a z pewną łagodnością, przeżywającego swoje wyczerpa