Znam we Wrocławiu wielu ludzi,którzy chodzą i zawsze chodzili do teatru nie po to,aby wysłuchać pewnych prawd mniej lub bardziej oryginalnych.Chodzą,żeby podziwiać swoich ulubionych aktorów. Idą więc, gdy gra Przegrodzki,gdy gra Bielawski, Schejbal, Melski, a od paru lat, gdy na afiszu pojawi się nazwisko Jankowskiego czy Dracza. Uczciwie i z ręką na sercu (jeśli takie zaklęcia robią jeszcze na kimś wrażenie) muszę wyznać, że ja też chodzę do teatru w jakimś procencie na tak zwane nazwiska, te wyżej wspomniane i jeszcze kilkadziesiąt innych. Kiedy najpierw czekałem, a potem szedłem na polską prapremierę sztuki sprytnego Anglika, który był uprzejmy napisać szalenie dowcipną i mądrą komedię postaw pt. "Kurs mistrzowski" ("Master Class"), moje oczekiwania zdecydowanie rosły, bowiem wiedziałem, że w sztuce Davida Pownalla gra kwartet:Bielawski, Dracz, Melski, Petrykat. Cała czwórka, to znakomici warsztatowcy, ludzie pracowici i artyści obdarz
Tytuł oryginalny
Postawy artystów z rozterkami recenzenta w tle
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 34