Z Małgorzatą Braunek rozmawia Julia Kluzowicz
Julia Kluzowicz: Po wielu latach milczenia wraca Pani do teatru. I od razu do bardzo trudnego - mam tu na myśli teatr Krystiana Lupy... Małgorzata Braunek: Traktuję to wręcz jako swój debiut. Jakieś czterdzieści lat temu grałam w Teatrze Narodowym i, szczerze powiedziawszy, nie było to udane przedsięwzięcie. Byłam wtedy osobą zbyt stremowaną, zbyt spiętą. W Narodowym grałam w sumie trzy lata i niczego specjalnie nie osiągnęłam. Wyszłam stamtąd z przeświadczeniem, że nigdy do pracy w teatrze nie powrócę. Potem, kiedy się wycofałam z zawodu i zrobiłam sobie bardzo długą przerwę, też właściwie byłam przekonana, że nie ma szans, abym wróciła do takiej pracy. Dostałam w tym czasie kilka propozycji, ale zawsze towarzyszyła mi pamięć lęku, który przeżyłam na scenie Teatru Narodowego. Myślałam sobie, że nie mam potrzeby konfrontować się z tym strachem. Od wielu lat jestem wielką fanką Krystiana Lupy. Nie mogę powiedzieć, że od pocz