Jeśli tylko aktorzy umożliwią swym bohaterom wniknięcie w zaczarowany leśny świat, wiele dobrego może się jeszcze w nim wydarzyć - o spektaklu dyplomowym "Najzwyklejszy cud" w PWST w Krakowie specjalnie dla e-teatru pisze Iga Dzieciuchowicz.
Trzy akty "Najzwyklejszego cudu" to przyjemność i chaos. Spektakl dyplomowy absolwentów krakowskiej PWST ogląda się z dziecięcą ciekawością, którą można określić słowami "a co będzie dalej". Jednak łatwo dostrzec, że bajka Eugeniusza Szwarca sprawia aktorom wiele kłopotu. Jedni w tę bajkę w ogóle nie wierzą, a są i tacy, którzy do "Najzwyklejszego cudu" z zupełnie innej bajki trafili. By wyczarować bajkowy nastrój, skomponowano scenografię w jednolitej, ciepłej kolorystyce, zapalono lampki i świece, a grana na żywo muzyka intensyfikowała magię domu Gospodarza. Zaprojektowane kostiumy - białe stroje i kolorowe czapki bohaterów zwanych Myśli Gospodarza zdawały się lekkie i wygodne, jak z dobrego snu. Uczyniono wiele, by aktorzy mogli zawładnąć tym niezwykłym światem i swobodnie się w nim poruszać. Udało się to tylko niektórym. Król (Paweł Smagała), Minister administracji (Krzysztof Piątkowski) i Myśliwy (Wojciech Niemczyk) spajaj�