Mikrofon w studiu zweryfikuje aktora po jednym wypowiedzianym zdaniu. Widziałem kiedyś jedną z "gwiazd", która chyłkiem wymykała się ze studia. I pewnie tam nigdy nie wróci. Mikrofon czyta wszystko, ale przede wszystkim myśli, uczucia aktora, jego prawdę aktorską, weryfikuje brutalnie najmniejszy fałsz, niedoskonałość warsztatu jak nigdzie indziej - pisze Ingmar Villqist w felietonie dla Gazety Wyborczej - Katowice.
Zawsze kiedy tak jak dziś wracam z Warszawy z nagrania kolejnego słuchowiska w Teatrze Polskiego Radia, wiem, że musi minąć jakiś czas, zanim z powrotem wejdę w kołowrotek codziennych spraw. I chociaż są to na szczęście obowiązki w pewien sposób związane z moją twórczością, to spędzenie kilku dni w enklawie czystej sztuki, jaką jest teatr radiowy, zdecydowanie wybija mnie z rytmu ekwilibrystyki pomiędzy tym, co ważne, a tym, co kompletnie bez znaczenia. Do Teatru Polskiego Radia trafiłem zaledwie kilka lat temu zaproszony tam przez jego dyrektora i głównego reżysera Janusza Kukułę, autora niezliczonej ilości wybitnych słuchowisk, konsekwentnie i mądrze od lat walczącego o zachowanie i rozwój radiowej sceny. Co ciekawe, Janusz Kukuła to absolwent reżyserii katowickiego Wydziału Radia i Telewizji z 1985 r. Jest więc pierwszy śląski akcent. Wyreżyserowałem tam do tej pory osiem słuchowisk na podstawie moich jednoaktówek emitowanych w "Jedyn