Operetką "Baron Cygański" J. Straussa zakończyło się w amfiteatrze "Lato Muz Wszelkich". Patrząc zza kulis, publiczność wyglądała jak rybacy na pełnym morzu. Płaszcze przeciwdeszczowe, kaptury, koce, nie mówiąc o parasolach - relacjonuje Snobka w Gazecie Lubuskiej.
- Błagam, omijajcie jakoś mokre części sceny - prosiła tancerzy szefowa ZOK-u. Ale na przyjazd artystów ulicznych, niebo się przejaśniło i mogła mnie osobiście powozić po deptaku. Nie tracąc, rzecz jasna, z oczu samej imprezy, którą pilotował pan Mirek Musiał. Z tą moją wyprawą na deptak, to była cała perfekcyjna akcja, na której opis, niestety, nie starczy tu miejsca... Włączamy się z panią Agatą w tłum pod ratuszem, gdzie japoński mim z programem "Robot". Pozornie bezduszny, w kwadratowym kasku na głowie, o ognistych oczach, znajduje na ziemi płaczące niemowlę i nie wie, co robić. Bierze je w końcu na ręce, lula, ucisza. Niemowlę zaczyna gaworzyć, nawet głośno się śmieje. Z nagrania lecą słowa piosenki o tym, że wszyscy jesteśmy mieszkańcami tej samej planety... Japończyk gdzieś się przemieszcza. Pewnie na inny przystanek. Za naszymi plecami pojawia się zaś jasny kobiecy posąg. Ożywiony przez jej partnera zaczyna tańczyć. By ta