Wielu z nas pamięta doskonale przedstawienie tej komedyjki w parę lat po wojnie. Pamiętam je takie, było to moje pierwsze olśnienie teatralne - dyrektora Strzygę-Strzyckiego grał Józef Węgrzyn. Nieprzytomny z radości, "nastoletni", latałem do odrapanej wówczas budy przy ul. Grodzkiej ile razy się dało. Dlatego dzisiaj nie mogę nie być stronniczy. Balem Hę trochę, ie "Sabinki" doszczętnie się jut zestarzały. Nie istnieje dzisiaj tak powszechny sentyment dla. teatru, profesor łaciny nie budzi srogich, dawnych skojarzeń, a na pewno trzeba liznąć trochę łaciny w gimnazjum, by móc w pełni wysmakować postać poczciwej kuchty, która z całkowitą swobodą posługuje się trzecią deklinacją i konstrukcją "accusativus cum infinitivo". Tuwim przerobił komedię na użytek swoich współczesnych, poupychał w nią dowcipy i powiedzonka, z których zaśmiewała się Warszawa, napisał pełne poetyckiego wdzięku piosenki, tak niepodobne jednak do dzisiejszych pi
Tytuł oryginalny
"Porwanie Sabinek"
Źródło:
Materiał nadesłany