EN

5.01.2003 Wersja do druku

Porucznik z Inishmore

W finale spektaklu scena teatru zamienia się w rzeźnię, gdzie ćwiartowane są ludzkie zwłoki. Tragedia? Nie­koniecznie. Sztuka Irlandczyka Martina McDonagha jest do tego stopnia makabryczna, że aż śmieszna. Jej bo­haterami są dwa wiejskie prostaki oraz terroryści z INLA, mniej znanego odłamu IRA, które chciałoby z Irlandii zrobić socjalistyczną republikę. Wszyscy "żołnierze" INLA, których widzimy, są bez wyjątku psychopatami, różnią się jedynie stopniem zaangażowania w zabijanie. A zabijanie odbywa się tutaj nie w imię jakichś wyższych celów, ale z powodu... uśmierconego kota Tomaszka. McDonagh, doprowadzając akcję "Porucznika" do absurdu, ośmiesza terroryzm i wszel­kie ideologie, jakimi ów się żywi. Oczywiście można zapy­tać, jak się ma INLA do realiów polskich czy kieleckich? Ano tak, że gdyby postaci z "Porucznika" ubrać w dresy i nadać im polskie imiona, zrobiłoby się niebezpiecznie swojsko...

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Porucznik z Inishmore

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 1

Autor:

Grzegorz Kozera

Data:

05.01.2003

Realizacje repertuarowe