Do najdziwniejszych ludzi, jacy bywali na Stawisku, należało małżeństwo Horzyców. Złośliwy Słonimski mówił, że wyglądają jak strażak i mamka, bo ona była tęgawa. Horzyca, wybitny znawca teatru i reżyser, był jednym z autorów pierwszych wystąpień kabaretu Pod Pikadorem. Spod jego ręki wyszedł też manifest opublikowany bezimiennie w pierwszym numerze "Skamandra" - wspomina Maria Iwaszkiewicz.
Kiedy w 1920 roku ojciec po demobilizacji znalazł się w Warszawie, pomieszkiwał u Horzyców na Nowym Zjeździe, później zawsze już Horzycowie przewijali się w naszym życiu. Obydwoje pochodzili spod Lwowa. Pani Horzycowa, z domu Gozdecka, była córką lekarza. Opowiadała, że Horzyca ją porwał, na rowerze i w pelerynie, ale ludzie postronni śmieli się, że nie było potrzeby. Mówiła też, że na ich ślubie był tylko jeden świadek, kościelny, żeby było romantycznie. Horzycowa, która miała liczne rodzeństwo, jako jedyna była brunetką o ciemnych oczach, bardzo ładną. Twierdziła, że kiedy jej matka była w ciąży, Cyganka położyła rękę na jej brzuchu i przepowiedziała córkę, dlatego ma cygańską urodę. Pani Stasia nie miała dzieci, może dlatego bardzo lubiła mnie i moją siostrę. Mówiła do nas: "Wiecie, dziewczynki, ja się zawsze ubierałam tak z hiszpańska biedermeier". To polegało na tym, że wkładała na siebie nie tyle suknie, ile