Znowu mamy domowe wnętrze. Piszę znowu, gdyż w przedstawieniu Imię Jona Fossa, reżyserowanym przez Agnieszkę Glińską w poprzednim sezonie, też tak było. Tylko tu makieta wnętrza obszerniejszego i nowocześniejszego, i w całym przekroju: od kuchni po łazienkę. Odrobiona z dbałością o detale - różne drobne przedmioty codziennego życia - które temu dość standardowemu wystrojowi nadają cechy zamieszkania. I tym razem dom stoi nie w Norwegii, a w zaśnieżonej północnej Anglii. Jest to dom rodzinny, w którym spotykają się trzy siostry (plus mąż jednej i partner drugiej) w traumatycznej sytuacji, po śmierci matki. Czekając na jej pogrzeb, w nastrojach żałobnego przygnębienia, napięcia i niepewności próbują ze sobą przebywać i jakoś się porozumiewać - z trudem, bo zderzają się całkiem różne mentalności i ciążą własne wewnętrzne problemy. Wracają wspomnienia, ożywają resentymenty, wychodzą na jaw rodzinne sekrety, wyostrzają się zad
Tytuł oryginalny
Portret rodzinny z trumną w tle
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia nr 4