"Nic nie zastąpi mi piosenki" to tytuł przedstawienia, które każdy, kto lubi piosenki Agnieszki Osieckiej, powinien koniecznie zobaczyć. Dlaczego? Choćby dlatego, że jest to spektakl, który przeniesie nas w bliskie, a tak już różne od dzisiejszych, czasy "Okularników" i "Sztucznego miodu".
- Przecie wszystkim w czasy pokolenia STS-u, Bim-Bomu, Hybryd i Piwnicy pod Baranami - zdradza autorka scenariusza, a zarazem reżyser spektaklu, Romana Próchnicka. - To odchodzące w niepamięć czasy jego dojrzewania, entuzjazmu, małych zwycięstw i wielkich rozczarowań. Czasy jego młodości i sukcesów studenckich kabaretów, walczących kpiną i śmiechem z oficjalną propagandą i tromtadracją. - Portret pokolenia w piosence? - To, dokonany nie bez trudu, wybór wysokiej próby poetyckiej tekstów, bo tak wolę określać piosenki Osieckiej. Napisała ich przeszło dwa tysiące - lirycznych, dramatycznych, prześmiewczych i patriotycznych. One są całym życiem Agnieszki i jej pokolenia. Chcemy o tym opowiedzieć. - Młodych historia zniechęca. - Ale Osiecką śpiewają! To, że nic, lub prawie nic, nie wiedzą o tamtych czasach i tamtym pokoleniu, nie przeszkadza im w śpiewaniu, ba w kochaniu tych tekstów. - A muszą wiedzieć? - To się okaże. Na tym właśnie z