EN

20.04.2020 Wersja do druku

Portret: Marta Górnicka. Tutaj burzy się Chór

Wprowadzając na scenę swoje energetyczne, radykalne, a niekiedy także przerażające chóry, polska reżyserka Marta Górnicka nadaje wstrząsającą formę oburzeniu i buntowi - pisze Renate Klett w Theater der Zeit.

Widząc na scenie chór, mamy różne skojarzenia: przychodzą nam na myśl greckie tragedie, dramaty ekspresjonistyczne, teatr agitacyjno-propagandowy w przedwojennych Niemczech (w rodzaju Blaue Blusen, Rote Fackeln i innych) - no i oczywiście inscenizacje Einara Schleefa. Prace Marty Górnickiej czerpią po trochu z wszystkich tych zjawisk - jej chóry są zatem głosem ludu, podają propozycję rozwiązania problemu albo przedstawiają komentarz autorki - ale jednocześnie wszystkim się od nich różnią. Niezwyczajne jest już to, że teatralnym chórem kieruje kobieta i że robi to inaczej niż mężczyźni: miękkimi płynnymi gestami, z elokwentną werwą i zapamiętałym poddaniem się językowi i rytmowi tekstu. Za jej sprawą chwieje się kolejna męska twierdza w dziedzinie kultury - po dyrygentach orkiestr przyszła kolej także na kierowników chórów. Górnicka jest jednak również reżyserką, wokalistką oraz pisarką, a także właśnie wynalazczynią zupełnie no

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Theater der Zeit nr 01/2020

Autor:

Renate Klett

Data:

20.04.2020