Geniusz wymyka się jednoznacznym ocenom. Ma tożsamość Światowida. Czy to przypadek, że w cztery twarze, niczym słowiańskiego boga, zaopatrzył kanadyjski dramaturg David Young bohatera swej sztuki - genialnego, o światowej sławie pianistę z Kanady Glenna Goulda (1932-1982)? Nie wiem. Za to wiem, że powstał intrygujący wielokrotny portret silnej, acz przecież w jakimś sensie dziwacznej, osobowości. Osobowości, która skutecznie przykuwa uwagę widza. I prowokuje do pytań. O potrzebę niezwykłości, tolerancję inności, cenę wrażliwości, granice prywatności. O misję artysty, niespełnioną potrzebę akceptacji dla tego, co się robi i wypływającą stąd wielką samotność. O sens ekstazy i cierpienia, jakie niesie twórczość. O sens życia w końcu. "Glenna" przywiózł z Kanady i przygotował w Teatrze Śląskim w Katowicach Tadeusz Bradecki. To dobrze, że właśnie reżyser tej miary co on, wystawia w Polsce po raz pierwszy "Glenna".
Tytuł oryginalny
Portret artysty o czterech twarzach
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 48