MROŻEK napisał nową sztukę. Nazwał ją "Portret". Jak po "Tangu", ,,Emigrantach", "Pieszo" (żeby wymienić tylko uznawane za najważniejsze wypowiedzi dramatyczne tego autora) zaistnieje kolejny tekst? Na pytanie można już udzielić częściowej odpowiedzi. Przyjęty przez jednych z entuzjazmem towarzyszącym ważnym wydarzeniom artystycznym, a drugich z rezerwą okazywaną literaturze nie najwyższej próby, "Portret" doczekał się dwóch znaczących wystawień (prapremiery w Teatrze Polskim w Warszawie przygotowanej przez Kazimierza Dejmka i spektaklu Jerzego Jarockiego w krakowskim ,,Starym Teatrze"). Tym, co najpierw przyciąga do tekstu, jest niezbyt odległa historia, dobrze znana pokoleniu "dzieci epoki" stalinowskiej, okresu błędów i wypaczeń. Portret generalissimusa pojawia się już w pierwszej scenie. Bartodziej przemawia najczulszymi słowy do niewidocznego obiektu uwielbienia, który po oświetleniu, okazuje się być podobizną "proroka nowej
Tytuł oryginalny
Portret
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wybrzeża nr 53