Sale naszego Teatru coraz częściej pełne są widzów - ostatnio dzięki "Psychodramie" i "Bestii i Pięknej". W sobotę i niedzielę jednak, na dwóch gościnnych spektaklach "Antygony w Nowym Jorku" warszawskiego Teatru "Ateneum", zabrakło po prostu miejsc w Dużej Sali i chętni oglądali przedstawienie z "niskiego parteru" - siedząc na podłodze. - Rzeczywiście przyszło tyle ludzi? - upewniał się Janusz Michałowski. Kiedy spytałem, czy nie wierzył w częstochowskich widzów, wytłumaczył: - Henryk Talar mówił nam same dobre rzeczy o częstochowskich teatromanach. Zresztą on już używa określeń: nasza publiczność, nasz Teatr. Dyrektor i aktor był najwyraźniej zdenerwowany przed spektaklem. Być może złożyło się na to samopoczucie - wypadło mu grać w początkach grypy. Wydaje się, że przeżywał też mocno pierwszy po długim czasie występ przed swoją publicznością. W przerwie przygotowań do przedstawienia zgodził się jednak na rozmowę i zach
Tytuł oryginalny
Portorykanka w Częstochowie
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Częstochowie nr 79