- Każdy zbrodniczy system żeruje na ideowości i moralnej czystości tych, których boli niesprawiedliwość świata. Chcą go zniszczyć. Wierzą, że da się zbudować nowy. Tacy ludzie to skarb - mówi KRZYSZTOF ZALESKI, reżyser "Tajnego agenta", którego premiera odbędzie się dziś, 9 stycznia w Teatrze TV.
Jacek Cieślak: Co pan wie o agentach? Krzysztof Zaleski: Chce mi pan przypisać jakąś szczególną wiedzę? Grał pan w "Indeksie" Janusza Kijowskiego, gdzie roiło się od szpiclów, a także prowokatora w "Gorączce" Agnieszki Holland, reżyserował pan "Sprawę Stawrogina", a teraz spektakl według Conrada. Wie pan chyba o agentach sporo. Czuł pan wokół siebie niewyjaśnione zdarzenia, prowokacje i próby manipulacji? Mogę po latach powiedzieć, że próbowano mnie zwerbować do kontrwywiadu. Odmówiłem. Trudno było? Byłoby trudno, gdyby mieli na mnie haka. To było na początku lat 80., gdy decydowała się sprawa dyrekcji Teatru Dramatycznego w Warszawie. Moi rozmówcy używali wielkich słów: Polska, odpowiedzialność. Mogłem liczyć na pomoc w karierze. W takich sytuacjach trzeba pamiętać o teorii darmowego obiadu. Nie ma takiej przysługi: zawsze jest rachunek do zapłacenia. Kiedyś odezwie się pukanie do drzwi czy dzwonek telefonu. U Conrada