Przeróbka wyrafinowanej prozy Gombrowicza na ciąg żywych obrazków, czy skeczów scenicznych druzgocze tę literaturę dokumentnie. Smutno patrzeć na bardzo dobrego skądinąd aktora, gdy jako Narrator - Witold Gombrowicz - spiritus movens opowiadanej przygody szamoce się, wtłoczony przez reżysera w konwencję błazeńskiej groteski. Ale może teatr jest niewinny, podobnie jak aktorzy i reżyser? Może po prostu Gomrowicz okazuje się dla wielu z nas autorem zbyt drapieżnym, zbyt nieodpowiedzialnym, zbyt niebezpiecznym, by pozwolić jego twórczości, by przemawiała własnym głosem, tak jak została napisana? Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć postępującego od lat procesu scenicznego obłaskawiania, oswajania jego pisarstwa do poziomu i na miarę okaleczonej i ograniczonej mentalności Polaków. Gombrowicz jako tani, niesympatyczny błazen, mędrek-kabotyn, rozchochotany zgrywus? W każdym razie tego, co mówi traktować poważnie nie trzeba. Widz może wyjść z te
Tytuł oryginalny
Pornografia
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny nr 1