WIDZIAŁEM trzy różne murzyńskie inscenizacje słynnej opery Gershwina "Porgy i Bess", toteż kiedy jechałem do Wrocławia na polską prapremierę tego dzieła nurtowały mnie obawy o to, jak wypadnie biała realizacja tej "czarnej" opery. Wielu znajomych ludzi teatru i muzyki, którzy oglądali w Warszawie w roku 1956 niezapomniane występy zespołu Everyman Opera z góry skazywało na porażkę ambitne zamiary wystawienia "Porgy i Bess" siłami Opery Wrocławskiej, twierdząc, że specyfika muzyki oraz fabuły opartej na życiu murzyńskiej biedoty oddana zostać może jedynie przez czarnych aktorów i śpiewaków. Mój niepokój o artystyczny poziom polskiej inscenizacji opery Gershwina prysł już po zakończeniu pierwszej odsłony, by pod koniec przedstawienia przerodzić się w głęboką satysfakcję, u źródła której leżało coś w rodzaju: Polacy nie gęsi.. Wrocławska realizacja "Porgy i Bess'' różniła się oczywiście znacznie nie tylko szczegó�
Tytuł oryginalny
Porgy i Bess w Operze Wrocławskiej
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 109