EN

14.06.2023, 13:18 Wersja do druku

Porażka w stylu glamour

„The Great Gatsby” Richarda Rodneya Bennetta w chor. Davida Nixona z The Northern Ballet w Sadler’s Wells Theatre w Londynie. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.

fot. Emma Kauldhar/ Northern Ballet

To jeden z tych baletów, który nie pozostawił śladu w mojej głowie. Odbył się, minął. Co gorsza wytarł moją pamięć po zaledwie tygodniu od pokazu w Londynie. A szkoda, bowiem opowieść z wielkiego, pięknego świata winna być pamiętana przez dłuższy czas. Wielki Gatsby – powieść Francisa Scotta Fitzgeralda to kuźnia dla sztuki filmowej, gdzie powstały hity kinowe odwiedzane przez rzesze widzów. To również kilka produkcji tanecznych. Już w tym sezonie w Innsbrucku miało miejsce zdarzenie, które przywracam w pamięci, przywołuję w myślach. Kameralny wieczór, niczym prywatka u głównego bohatera, będący zminimalizowanym eposem poszukiwania szczęścia. Miks musicalu, z piosenką i z ciekawym tańcem. Dlaczego zupełnie odmienne wrażenia po pokazie w stolicy Wielkiej Brytanii? Otóż powodów jest kilka. Największy grzech, który wcale nie jest odosobniony, to przedobrzenie. To przesłodzona, prosta konstrukcja, która puszy się na wielkie widowisko, a jest niestety schematyczną opowieścią podszytą tanim sentymentalizmem.

W stołecznym Sadler’s Wells, moim ulubionym domu tańca, z kilku tego typu miejsc w Europie, zawsze można podziwiać niesłychane, odkrywcze gościnne pokazy z całego świata. Scena pełna jest odkryć, ale również ukazuje to, co nowe, ciekawe w brytyjskim tańcu. Tu gości English National Ballet, Birmingham Royal Ballet, Scottish Ballet i wiele innych kompanii. Stałym bywalcem jest Northern Ballet. Ten powstały w 1969 roku zespół funkcjonuje w Leeds, ale jego podstawową funkcją jest objazd, podczas którego prezentuje kilkadziesiąt spektakli w sezonie. Znakiem rozpoznawczym formacji są pełnospektaklowe opowieści zaczerpnięte z wielkiej literatury. Źródeł można doszukiwać się zarówno w bajkowej klasyce i beletrystyce, a kalejdoskop zainteresowań kolejnych liderów był naprawdę wielki. Ostatnie lata to era Davida Nixona. Tenże kanadyjski choreograf prowadził grupę przez dwadzieścia jeden lat, a jego spuścizna jest przebogata i różnorodna. W chwili obecnej jego prace to faktycznie podstawowe elementy repertuaru. Owe oblicze będzie odmieniał, poszukując innego języka ruchu, ale pozostając wiernym idei narracji, Federico Bonelli mianowany dyrektorem artystycznym od maja 2022 roku. Ten świetny włoski tancerz, o pięknej karcie kariery w The Royal Ballet, rozpoczął nowy etap artystycznej przygody. Jednak brak nowych produkcji zmusza do powracania do dawnego repertuaru. Do niego właśnie należy The Great Gatsby.

Pierwotnie zrealizowana w 2013 roku taneczna opowieść, po dziesięciu latach od premiery nie zachwyca, a nuży. David Nixon, wierny narracji wywiedzionej z książki, tworzy rozwlekłą, sentymentalną historię o relacji Daisy Buchanan i Jaya Gatsbego, jej męża Toma oraz Myrtle Wilson oraz kuzyna Nicka Carraway z Jordan Baker. W tle jeszcze mamy męża Myrtle – Georga. W ten sposób powstał specyficzny siedmiokąt zależności miłosnej, trudnych, nieszczęśliwych związków, a także zazdrości i tragedii. Choreograf skonstruował szczegółową opowieść, w której każdy element ma swoje znaczenie i sens. Tylko problem, że nie każdy widz jest w stanie wychwycić tych niuansów. Największym grzechem jest właśnie owa szczegółowość. To pusta chęć opowiedzenia każdego drobnego elementu, który absolutnie nie odgrywa roli z punktu widzenia rozwoju akcji. Zadziwia bardzo mocno eksponowana retrospekcja młodości Daisy i Jaya. Powtarzalność tych scen, ukazania powodów rozstania, lat wojny, doprowadza do irytacji i znużenia. Ta duszna i męcząca atmosfera jest nieznośna i miesza się ze śmiesznością. Scena wypadku Myrtle jest wręcz żenująca. Bowiem samochód potrąca bohaterkę, aby po chwili z bocznej kulisy została wyrzucona lalka. Zdziwienie? Serial komediowy? Można mnożyć pytania, które rodzą się w głowie, ale jedno pozostaje niezmienne. Po co ten nadmiar? Po co ta łopatologia? Większe zaufanie do widza daje nadzieję na lepszy odbiór i współuczestnictwo.

Muzyka wykorzystana w spektaklu to kompozycje autorstwa Richarda Rodneya Bennetta. Kawałki filmowe, choćby z Morderstwa w Orient Expresie, przenikają z formami tanecznymi i utworami dedykowanymi dla estrad filharmonicznych. Jest owa aranżacja spójna i zwięzła, a wykonywana na żywo przez Northern Ballet Sinfonia, choć to zespół quasi kameralny, brzmi ciekawie i interesująco. Jednak można odnieść wrażenie, że ów podkład nie współgra z zaprezentowanym wykonaniem. Niektóre elementy są wolniejsze niż tempa orkiestrowe, a szybsze, pobudzające fragmenty mają formę salonowego, dostojnego menueta. Dziwne ułożenie tańca. Zadbano o piękne tło amerykańskiego świata, bogactwa okresu między wojnami, nie gorzej jest z kostiumami, ale nic nie przykryje owej głuchej i pustej nudy. Tanecznie niezwykle poprawnie wypada zespołowe tango w drugiej części. Jest bardzo zmysłowe i oryginalne. Poprawne są duety, szczególnie dawnego świata w wykonaniu: Rachael Gillespie oraz Harrisa Beattie. W tytułowej roli wystąpił Joseph Taylor. Nie zachwycił, nie porwał, nie oczarował. Można mieć zastrzeżenia, co do zrozumienia dlaczego jego dom odwiedzały tłumy na niekończących się prywatkach, jak bohater nie ma nic do zaoferowania – ani tajemnicy, ani otwartości.

To dziwny wieczór baletowy. Mało jest takich spotkań tanecznych, które pozostawiają widza obojętnym. Zimnym i chłodnym. Zdystansowanym. Język tańca jest mało oryginalny. Nixona propozycja nie współgra ze światem zmian, które postępują, weryfikują to, co nas otacza. Jest to archaiczna kreska wywiedziona jakby z innej epoki. Nie jest to historyczna prezentacja, oryginalne myślenie o tańcu, a raczej proste odtworzenie opowieści. I to jest sedno owego stylu. Teatr Muzyczny Roma w Warszawie podąża w tym samym kierunku. Ma być „jakby luksusowo”, bogato, różnorodnie i dosadnie. Tylko ów schematyzm i banał może i oczarowuje, ale na całe pięć minut. Następny czas to przewidywalność i plątanie się w trywialnej historii z prostym wykonaniem.

Przed Federico Bonellim trudne zadanie. Zmiana oblicza skostniałego zespołu, utrwalonego w jednej stylistyce prostej tradycji. Pierwszą oryginalną premierą ma być jesienią 2024 roku Romeo i Julia w choreografii Mthuthuzeli Novembera. Ten młody południowoafrykański artysta winien dać nowe tchnienie dla Northern Ballet. Publiczność czeka na zmianę, bowiem prace poprzednich szefów, są może ciekawym obrazkiem doświadczenia, ale chyba już czas odłożyć je do archiwum.

***

The Great Gatsby, Richard Rodney Bennett, choreografia David Nixon, The Northern Ballet, pokazy w Londynie, maj 2023.

Tytuł oryginalny

PORAŻKA W STYLU GLAMOUR – „WIELKI GATSBY” – THE NORTHERN BALLET

Źródło:

kulturalnycham.com.pl
Link do źródła

Wątki tematyczne