Czasami zastanawiam się, co by się stało, gdyby Adam Hanuszkiewicz przestał robić swoje spektakle. Chyba największą stratę ponieśliby recenzenci, zwłaszcza młodzi. Bo na kim wtedy mogliby ostrzyć dowcip i ścigać się w złośliwościach, jakby w nich duch Antoniego Słonimskiego wstąpił. Można by całą rozprawę napisać o skojarzeniach, które w recenzentach wywołują "zużyte, papierowe dziesięciozłotówki" - to tylko najbardziej charakterystyczne epitety, które dobitnie mają wyrażać abominację krytyków. Zdumiewające jest to, że nie zauważają oni, iż reagując tak emocjonalnie, dają się po prostu Hanuszkiewiczowi prowokować. Bo przecież reżyserowi o to tylko chodzi, by rozdrażnić, zirytować, rozwścieczyć. Złość piszących o Hanuszkiewiczu czasami jest tak wielka, że zaślepia. Oto np. recenzent Gazety Wyborczej po ostatniej premierze w Nowym - Pannie Izabeli wg Lalki Prusa - stwierdził, że Hanuszkiewicz zmienił zakończenie powieści i
Tytuł oryginalny
Porażka na własne życzenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 5