Nie lubię pisać o niepowodzeniach i omyłkach teatralnych. Wolę, wyznaję naiwnie, pisać o sukcesach. Ale czasem trzeba i o antysukcesach. Nie żeby się samemu wymądrzać i potępiać, ale żeby wspólnie zastanowić się nad przyczynami porażki i wyciągnąć z nich zaradcze wnioski. Dwa nieudane (choć bardzo różnej jakości artystycznej) przedstawienia w dwu teatrach, które należą do czołowych w Polsce - to jeszcze żaden powód do biadań i lamentów. Ale zanalizować je warto. Pierwszy przykład: światowa prapremiera sztuki Maxa Frischa ,,Tryptyk" w Teatrze Współczesnym w reżyserii Erwina Axera. I autor wybitny, i reżyser znakomity, i teatr wzorowy. A jednak porażka. Więc co się stało? Czyżby sztuka "nawaliła", reżyser zlekceważył, zespół się zdrzemnął? Nic z tych rzeczy. "Tryptyk" to dzieło dramatopisarza doświadczonego, ze sceną obytego, który dobrze zna jej prawa. Nie ma w tym "Tryptyku" dynamizmu "Biedermanna i podpalaczy", nie ma protes
Tytuł oryginalny
Porażka i klęska (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 22