"Serotonina" Michela Houllebecqa w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Benjamin Paschalski na stronie Kulturalny Cham.
Michel Houellebecq dla swoich rówieśników, i trochę młodszych czytelników z różnych kręgów Europy, jest idolem. Pochłaniamy jego książki, identyfikujemy się z bohaterami. Bolączki postaci stają się wyzwaniami nas samych. W 2008 roku w redakcji "Gazety Wyborczej" miało miejsce spotkanie z autorem, na które przybyły tłumy fanów francuskiego pisarza. Jego powieściami zainteresował się również polski teatr. Chyba jako pierwszy Wiktor Rubin wprowadził na scenę "Cząstki elementarne" w Teatrze Polskim we Wrocławiu, a nie tak dawno Ewelina Marciniak w Wybrzeżu interpretowała "Mapę i terytorium". Owe próby przynosiły spory niedosyt. Wersja sceniczna nie osiągała pułapu słowa książki. Fantazja autora przewyższała możliwości teatralnej machiny. Kolejny raz prozę Francuza na scenę spróbował przenieść warszawski Teatr Studio powierzając realizację Pawłowi Miśkiewiczowi. "Serotonina" okazuje się nieznośnym przykładem przegadanego spektaklu,