Dobrze jest wtedy, gdy nie usypiam w teatrze. A nie usypiam wtedy, gdy krew się leje i jest straszno, śmieszno lub sentymentalnie bądź łzy mi napływają do oczu; raczej nie usypiam też wtedy, gdy jest mądrze i jeśli nie nudzą zarazem. Słowem - nigdy jeszcze nie spałem na Szekspirze. Co innego z Czechowem, w którego sztukach bardzo mało się dzieje i reżyser, zgubiwszy rytm łatwo może rozłożyć przedstawienie. Czechow nie Szekspir, kameralna scena Teatru Dramatycznego to nie Teatr Powszechny; przekład Natalii Gałczyńskiej z rosyjskiego to nie modne tłumaczenie Szekspira przez Stanisława Barańczaka, a jednak właśnie na sztuce Czechowa akcja trzyma w napięciu, podczas gdy tajemnice "Snu nocy letniej" zdają się zupełnie absurdalne. Można by doszukiwać się wielu przyczyn, zasadnicza tkwi jednak w aktorstwie. W popisie jednostki i w rytmie zespołu. Podczas dwu kolejnych warszawskich premier popisów nie brakowało. W Teatrze Dramatycznym skalę swych mo
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik "Solidarność" nr 50