Więc po dwudziestu latach istnienia Teatru TVP okazało się, iż przed adaptacją na mały ekran uchował się był jeszcze "Popiół i diament" Andrzejewskiego. Zapewne po filmie Wajdy ryzyko występowania z własną wizją utworu, uznanego tymczasem za jedno z najwybitniejszych dzieł trzydziestolecia, było zbyt duże; wszakże nie lękano się go na wielu scenach teatralnych, ale też bodaj nie czyniono nic ponadto, by nie odbiec z widowiskiem od tekstu powieści. Szczytem reżyserskich możliwości stawało się - jak tu w niedawnej łódzkiej inscenizacji Jana Maciejowskiego (cytuję za jednym z omówień przedstawienia) - "tłumaczenie" literackiej narracji na język obrazów rozgrywających się w kilku planach, na różnych płaszczyznach", słowem, sprostanie tym trudnościom, jakie sprawia adaptacja wielu równoległych wątków akcji. Najwymyślniejsze nawet środki sceniczne nie zmieniają w takich wypadkach niczego w świecie znaczeń dzieła literackiego, albowiem po
Tytuł oryginalny
Popiół i diament
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło