"Miłość do trzech pomarańczy" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Na "Miłości do trzech pomarańczy" publiczność w Krakowie śmieje się często. Aż do zaskakującego finału. Rzadko zdarza się tak żywiołowa reakcja w operze. Ale też reżyser Michał Znaniecki wydobył wszystkie walory teatralne "Miłości do trzech pomarańczy", a dyrygent Tomasz Tokarczyk z solistami, chórem i orkiestrą Opery Krakowskiej zatroszczył się, by ukazać blask muzyki Sergiusza Prokofiewa. Jest jednak w tym spektaklu wartość dodana. "Miłość do trzech pomarańczy" to najpopularniejsza opera Prokofiewa, ale w ciągu prawie stu lat, jakie minęły od jej powstania, nie wystawił jej żaden teatr w Polsce. Zapewne dlatego, że nie przystaje do standardowych opowieści o miłości. To szalona bajka w stylu dawnych komedii dell'arte i sztuk Carla Gozziego, z dodatkiem pomysłów awangardy z początku XX wieku. Treść akcji można przedstawić tak: Książę, na którego rzuciła czary Fata Morgana, zakochał się w księżniczce zamkniętej w pomara�