"Noc Helvera" Ingmara Vilqista w reż. Sylwestra Biragi w Teatrze Druga Strefa w Warszawie. Pisze Roman Soroczyński na stronie warszawa.pl.
Dramat Noc Helvera został opublikowany w 1999 roku, a więc ponad dwadzieścia lat temu. Autor utworu rok wcześniej zaczął używać pseudonimu artystycznego: Ingmar Villqist. I pod tym pseudonimem Jarosław Świerszcz występuje do chwili obecnej.
Wróćmy jednak do dramatu, a nawet tragedii. Przypomnę, że Encyklopedia PWN definiuje tragedię jako:
jeden z podstawowych gatunków dramatu obejmujący utwory, w których ośrodkiem i siłą napędową akcji jest konflikt tragiczny (tragizm).
Warszawski Teatr Druga Strefa po raz drugi realizuje spektakl Noc Helvera. Pierwszy raz zrobił to w 2016 roku. Mimo, że obecną inscenizację nazwano wznowieniem, jest to zupełnie inny, aczkolwiek zagrany w tej samej obsadzie, spektakl.
Akcja tego wstrząsającego dramatu toczy się w skromnie urządzonej kuchni, w której Karla (Halina Chrobak) czeka na kogoś. Zza okna dobiegają dziwne odgłosy: maszerujący tłum, brzęk tłuczonego szkła. W pewnym momencie do kuchni wpada trzydziestoletni mężczyzna ze zwiniętą szturmówką w ręku. Jest to Helver (Piotr Duda), który – bardzo podniecony – opowiada o swoim udziale w spotkaniu pewnej grupy: stał w szeregu z innymi, dostał szturmówkę, jadł grochówkę z wojskowej kuchni i wychylił sznapsa. Mówi, jak dziecko. Od razu widać, że jest opóźniony w rozwoju, raduje go zabawa w wojsko, zaś jego idolem jest Gilbert – przywódca grupy, od którego dostał beret z odznaką i wspomnianą szturmówkę.
Rozmowa dwojga bohaterów ma sinusoidalny przebieg: pycha i próba poniżania walczą z próbami zastraszania, chęć wprowadzenia nowego porządku walczy ze stabilnością. Równie ważne jest to, co się dzieje za oknem. Tam też – jak wynika z rozmowy – sytuacja jest zmienna.
Mimo ponad dwudziestu lat od napisania dramatu, Noc Helvera nie traci na aktualności. Spektakl jest zawieszony w czasie: jego akcja może się odgrywać gdziekolwiek i kiedykolwiek. Także tu i teraz… Bowiem nie mamy pewności, że brunatne czasy nazizmu należą już do przeszłości. Ba, w świetle ostatnich poczynań pewnych ugrupowań można (i należy) mieć pewność, że głosiciele nazistowskich idei są coraz bardziej pewni siebie. Wspomaga ich w tym propagowanie współczesnych podziałów na gorszy i lepszy sort. Czy to nie powinno siać w nas niepokoju? Czy, przy obecnie „sprzyjających” okolicznościach nie powtórzą się kryształowe noce?
Teatr Druga Strefa każe widzowi zmierzyć się z trudnymi pytaniami. Sylwester Biraga, inscenizując dramat Ingmara Villqista, nie podsuwa gotowych odpowiedzi. Każe wszystkim szukać ich wewnątrz siebie, sprawiając, że Noc Helvera staje się ich udziałem. Nie sposób będzie jej zapomnieć po opuszczeniu teatru.
W moim przypadku jest to o tyle istotne, że zawsze, kiedy wychodzę z teatru, lubię słuchać, co mówią inni widzowie. Oczywiście, niemal natychmiast porównywano do tego, co się zdarzyło ostatnio w okolicach Placu Zamkowego w Warszawie i zastanawiano się, jak to będzie podczas najbliższego Dnia Niepodległości.
Ale chwalono również skromną, ale jakże wymowną, scenografię.
Osobiście chciałbym pochwalić Halinę Chrobak: wzruszająco zagrała kobietę troszczącą się o swojego podopiecznego i walczącą o jego spokój! Jest to kolejna wspaniała rola tej znakomitej Aktorki! Nic dziwnego zatem, że po spektaklu zapadła długa cisza na widowni i dopiero po pewnym czasie rozległy się mocne, w pełni zasłużone, brawa.