Robert Stiller, autor przekładu "A Clockwork Orange" (słusznie optujący za tłumaczeniem tego tytułu jako "Nakręcana pomarańcza") w swojej przedmowie do polskiego wydania książki wspomina o sprzecznych odczuciach, jakie wzbudza twórczość Anthony Burgessa. Podobne wrażenia miałem i ja po obejrzeniu przedpremierowego pokazu "Mechanicznej pomarańczy" wyreżyserowanej w Teatrze im. S. Jaracza przez Feliksa Falka. Sprawiało ono wrażenie nie dopracowanego. Czyżby twórców "gonił" wyznaczony termin pierwszej prezentacji spektaklu? Na szczęście do oficjalnej premiery prasowej pozostało jeszcze trochę czasu (zaplanowano ja po Nowym Roku) i rzecz będzie można jeszcze "doszlifować". Przydałoby się to zwłaszcza w scenach bójek, kiedy to uderzony jęknął w kilka sekund po ciosie, albo uderzający nie trafił w przeciwnika, a ten mimo to skręcił się z bólu. Marian Gańcza, który jest autorem układu ruchu powinien trochę jeszcze
Tytuł oryginalny
Pomarańcza bez soku
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki nr 280