Jubileusze skłaniają do najdziwniejszych podsumowań. Gdy dekadę temu obchodzone było 200-lecie śmierci Mozarta, ktoś obliczył, że kompozytor ten - gdyby wzorem dzisiejszym otrzymywał tantiemy za wykonanie swych dzieł - byłby właścicielem całego obszaru Austrii wraz z wszelkimi na nim nieruchomościami. Te niezliczone bogactwa ominęły jednak młodo umierającego i borykającego się wciąż z finansowymi kłopotami genialnego twórcę. Stał się za to Mozart bohaterem niezliczonej - przez owo 200-lecie - liczby bibliograficznych opracowań. Podobnie stało się z Ryszardem Wagnerem; w obchodzone przed 20 laty stulecie jego śmierci podawano, że jego arcybogatą bibliografię przewyższają ilościowo jedynie pozycje poświęcone Napoleonowi i Szekspirowi. Na tym kończą się jednak WSZELKIE PODOBIEŃSTWA między Mozartem i Wagnerem, bowiem Mozart to od dawna niekwestionowana wielkość w świecie muzyki - powszechnie wielbiony geniusz; Wagner natomia
Tytuł oryginalny
Polubić Wagnera
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 255