"Polterabend" sprawia, że przez chwilę zwracamy swoje oczy na świat, który powoli odchodzi w niebyt. Jednak nawet na chwilę nie możemy odwrócić oczu od Ewy Leśniak, która tworzyła tu postać na miarę co najmniej Złotej Maski - o spektaklu "Polterabend" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.
I stało się, długo zapowiadana i oczekiwana, pierwsza premiera Tadeusza Bradeckiego na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach doszła do skutku - 5 stycznia swoją prapremierę miał spektakl "Polterabend" według tekstu śląskiego dramaturga i poety, Stanisława Mutza. "Polterabend" opowiada losy typowej śląskiej rodziny targanej przez wichry historii, począwszy od pierwszej wojny światowej po zakończenie drugiej. W tym czasie, aby przeżyć, niejednokrotnie muszą wyrzekać się swojej tożsamości, starając się o uzyskanie dokumentów to polskich, to niemieckich, to radzieckich. Ojciec rodziny, Jorg (Wiesław Sławik) zadaje sobie w końcu pytanie: kim jest? Przecież ani Polakiem, ani Niemcem. Jest jak ta mysz w zabawce przyniesionej przez babcię - w zależności od tego, z której strony otworzy się pudełko, mysz jest biała lub czarna. Tak też Jorg i jego rodzina muszą zmieniać swoje obywatelstwo. Jednak ich tożsamość pozostaje zawsze ta sama, jest to tożsa