Przez wiele lat jedynymi programami cyklicznymi naszej TV były filmowe serie produkcji zagranicznej, zaskarbiające tysiące entuzjastów owym Kildarom, "Świętym" i innym przystojnym reprezentantom zachodniej kinematografii czy telewizji, które wyspecjalizowały się w produkowaniu - na rzecz milionów - "ideału" człowieka dzielnego, szlachetnego, z którego czynami może solidaryzować się widz. Na narodziny polskiego telewizyjnego "bohatera" czekaliśmy dosyć długo. Stał się nim niewątpliwie kapitan Klos, pierwszą zaś jaskółką filmowych serii, przynoszącą postacie z krwi i kości, była "Wojna domowa". Wreszcie na ekran wkroczyli "czterej pancerni i pies", którego to cyklu ostatni odcinek obejrzeliśmy właśnie w minioną niedzielę. Niezależnie od tych czy innych zastrzeżeń, dotyczących niektórych scenariuszy, czy realizacji poszczególnych odcinków - jest rzeczą jasną, że załoga por. Jarosza została wyposażona przez twórców scenariuszy oraz aktor�
Tytuł oryginalny
Polskie serie
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski Nr 269