EN

8.02.2011 Wersja do druku

Polskie Oscary - tylko dla arcydzieł

Jakby ktoś nie wiedział, mamy polskie Oscary. Nie te zachodnie złote cielce, przeznaczone dla "duchowo otyłych", jak mawia największy intelektualista polskiego ekranu, Amerykanów. Nasze, nad poziomy wylatujące, skrzydlate - słowem: Orły - pisze w felietonie dla e-teatru Witold Mrozek.

Przyznaje je Polska Akademia Filmowa. Jak każde ciało decydujące o prestiżowych nagrodach, również i ona narażona jest na krytykę sfrustrowanych młokosów, nierzadko z czwartym czy piątym krzyżykiem na karku. Słychać głosy, że to co w polskim kinie było w minionym roku najodważniejsze, najciekawsze artystycznie - zostało przy nominacjach zignorowane. Ludzie są niewdzięczni, niecierpliwi. Dobry film jest przecież jak wino... Powoli dojrzewa. Nic zatem dziwnego, że wśród obrazów nominowanych do Orłów znalazła się "Śmierć w Wenecji" Viscontiego (1971). Złośliwi pytają, kto odbierze statuetkę, jeśli nagrodzony zostanie ten wybitny reżyser, zmarły niestety w 1976 roku. "Śmierć w Wenecji" jako kandydat do wszelkich nagród ma dużo zalet. Przede wszystkim, na ekranach można oglądać ją już od czterdziestu lat. To chyba dość czasu, by nawet najbardziej zajęty swą twórczością polski akademik filmowy zdążył ją zobaczyć. Poza tym - spor

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

Witold Mrozek

Data:

08.02.2011

Wątki tematyczne