Nasze teatry stoją teraz przed wielką szansą. Prawie cały repertuar klasyczny da się dziś nasycić pięknymi aluzjami, co mogłoby przyciągnąć do teatru widzów. Hamlet powinien na przykład, zamiast odsyłać Ofelię do klasztoru, mówić jej jak Giertych Wałęsie - Ofelio, idź na ryby. Ręce same składałyby się publiczności do oklasków - pisze Maciej Rybiński.
Gdyby któryś z naszych artystów teatralnych miał wyczucie aktualności, to zamiast pokazywać na scenie golasy, narażając aktorów na zaziębienie, albo recytować monologi waginy, wystawiłby natychmiast "Madame Sans Gene" Wiktoryna Sardou. Sztukę, a nie wodewil z przyśpiewkami. Drobne poprawki, trochę współczesnych aluzji dopisanych do tej komedii o konfrontacji teraźniejszości napoleońskich marszałków, generałów i ministrów z ich przeszłością w czasach, w których byli biednymi oficerami, a nawet podoficerami, zrobiłoby ze starej, wyświechtanej ramoty francuskiej najbardziej aktualną sztukę o Polsce dzisiejszej. To przypominanie, kto kogo ukrył, kto kogo przenocował, kto był po której stronie, kto udawał, to wyciąganie kwitów za niezapłacone rachunki za pranie. To jest Polska właśnie. Najlepiej zresztą byłoby przerobić "Madame Sans Gene" na słuchowisko radiowe i zobowiązać Radio Maryja do emitowania go każdorazowo po wystąpieniach Krzysz