EN

24.11.2015 Wersja do druku

Polski teatr

Zamieszanie, jakiego narobiło przedstawienie Teatru Polskiego we Wrocławiu, każe z prawdziwym szacunkiem odnieść się do jego sprawców. I sam nie wiem, gdzie tych sprawców szukać - pisze Grzegorz Miecugow w felietonie z cyklu Swoje wiem, w Dzienniku Polskim.

Czy są nimi jacyś współpracownicy nowego ministra kultury? Czy może źródłem hałasu są pracownicy szacownej sceny? Nie wiem. W każdym razie efekt promocyjny był zaiste piorunujący. Wszystkie tegoroczne spektakle sprzedały się na pniu. Po Nowym Roku sztuka też ma gwarancje kompletów widzów. Poprzednie takie zamieszanie wywołał spektakl "Golgota Picnic", do wystawienia którego jednak nie doszło. W ramach promocji wrocławskiego spektaklu minister Gliński powiedział, że za publiczne pieniądze nie będzie się promowało pornografii. Deklaracja ta była dla mnie prawdziwym wstrząsem, bowiem oznaczała, że minister zna definicję pornografii, czekam aż się tą definicją z nami podzieli. Nie ukrywam też, że liczę na to, że zanim do takiego podzielenia się dojdzie, pan minister zobaczy spektakl. Ja widziałem. I cóż, spektakl, jak spektakl. Przy okazji jednak być może warto by było zastanowić się w ogóle nad finansowaniem kultury w ogóle, a

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Polski teatr

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 274

Autor:

Grzegorz Miecugow

Data:

24.11.2015

Wątki tematyczne