"Jesteśmy teatrem niezależnym, nie mamy siedziby, nie mamy pieniędzy, ale mamy marzenia." Te słowa padają ze sceny w najnowszej produkcji Teatru Alatyr - "Rokcy Babloa" w reżyserii Jakuba Kasprzaka, w której artyści zdecydowali się opowiedzieć o sobie i o drodze ku realizacji pasji - o spektaklu w Teatrze Rozrywki w Chorzowie pisze Marta Żelazowska z Nowej Siły Krytycznej.
Alatyr jest teatrem w pełni profesjonalnym, niezależnym, założonym przez kilku twórców z miłości do sztuki, z chęci zajmowania się nią zawodowo i z głodu kontaktu z publicznością, także tą, która nie często odwiedza teatry instytucjonalne (nawiązuje w ten sposób do tradycji teatru wędrownego). Zespół powstał z chęci samorozwoju i artystycznego spełnienia. I choć nie dostaje olbrzymich dotacji od państwa, nie ma siedziby, nie występują tu twarze z telewizji - i tak działa. Produkuje premiery, zdobywa nagrody na festiwalach, jakby na przekór wszystkiemu. W imię ideałów i sztuki. Dzięki determinacji członków grupy dąży do realizacji wyznaczonych celów, spełnienia "amerykańskiego snu" w Polsce. "Rokcy Babloa" inspirowany jest biografią Sylvestra Stallone ("Szalona kariera Kopciuszka z Hollywood" Adriana Wrighta), który urodził się ze sparaliżowanym policzkiem, co mu uniemożliwiało prawidłową wymowę, ale marzył o aktorstwie, także wbr