Bez większych zgrzytów zagrany to spektakl, choć zważywszy na podniesioną muzyczną poprzeczkę aktorom, nie w każdym miejscu zgrabnie poprowadzony - o "Śpiewniku domowym Jana Kaczmarka" w Teatrze Polskim w Szczecinie pisze Ewa J. Kwidzińska z Nowej Siły Krytycznej.
Odrobina zamyślenia, troszeczkę subtelności, ale i zadziorności, wystawiania języka; współsamotność wobec Rzeczywistości, ale też odrobina dystansu i autoironii odmalowana różnymi odcieniami szarości słowa i obrazu - na scenie, we wspomnieniach, we współczesności. Mury Teatru Polskiego w Szczecinie przypomniały sobie, jak to jest otulać i chronić przed światem widza, bo za nimi dzieje się coś ulotnego i wyjątkowego. Zespół aktorski zaś przypomniał sobie, jak to jest być długo oklaskiwanym na stojąco po premierze. Mowa tu o spektaklu muzycznym wyreżyserowanym przez Andrzeja Poniedzielskiego i Adama Opatowicza, zatytułowanym: "Śpiewnik domowy Jana Kaczmarka". Podstawowy składnik serwowanego dania zapowiada w samym założeniu niezłą intelektualną, liryczną ucztę, pozostało więc tylko pytanie, czy sposób przyrządzenia pozwala na to, by rzeczywiście dało się je skosztować ze smakiem. Przyprawienia piosenek znakomitego wrocławskiego satyryk