Skoro bowiem okazało się, że współuczestnictwo (komentowanie, polecanie, ściąganie) wytwarza wartości, jakimi stały się więzi międzyludzkie, to czy można je przeliczyć na legalny przychód pieniężny? - o raporcie "Tajni kulturalni" pisze Ania Kalinowska w Res Publice Nowej.
Panuje przekonanie, że w świecie sieci możliwości buntu mnożą się bez liku. A jednak - tuż za rogiem czeka niespodzianka, o czym świadczy raport "Tajni kulturalni", który ukazał się 14 stycznia. Przed premierą głośnego filmu Bretta Gaylora Kultura Remixu w 2008 roku, który - o ironio - wyświetlano na jednym z większych festiwali filmowych w kraju, Planete Doc Review, przeciętny Polak wiedział, że w internecie "można siedzieć", ale za zbyt aktywną działalność (ściąganie plików) "można iść siedzieć". Zgodnie z promowanymi zasadami ekonomii neoliberalnej kulturę się bowiem kupuje, a nie się nią dzieli. Gaylor postanowił zmienić sposób myślenia użytkowników sieci i edukował w zakresie możliwości pozaformalnego czerpania z jej zasobów, a także umożliwił bezpłatne i legalne remiksowanie swojego obrazu. Pokazał, że sieciowy, nieformalny obieg kultury to swego rodzaju partyzantka. Opiera się ona na regule daru oraz relacji wzajemności,