DOROTA WYŻYŃSKA: Po "Miss Saigon", "Kotach" i "Tańcu wampirów" mamy polski musical - "Akademię Pana Kleksa". WOJCIECH KĘPCZYŃSKI, REŻYSER: To fantastyczne uczucie - tworzyć coś od podstaw. Powstało nowe libretto - swobodna adaptacja książek Jana Brzechwy. Powstała też nowa muzyka Andrzeja Korzyńskiego, bo choć korzystamy z piosenek znanych z wersji filmowej, to jednak ponad 70 proc. muzyki zostało napisane na zamówienie teatru. Robiąc "Miss Saigon", "Koty", "Taniec wampirów" uczyliśmy się, jak funkcjonuje nowoczesny teatr musicalowy. A zwieńczeniem naszych poszukiwań jest właśnie polski musical. Co było najtrudniejsze przy tej produkcji? -Animacje, a właściwie zsynchronizowanie animacji z żywym planem. Technika XXI wieku, której ja już nie ogarniam, ale są fachowcy i czuwają, aby wszystko było perfekcyjne. Produkcja tych animacji zajęła nam kilka miesięcy, znać tu rękę Tomasza Bagińskiego. Pana spektakl nie uniknie porównań z filmem
Tytuł oryginalny
Polski musical z Kleksolotem w tle
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 23