Przed premierą przeczytałem na nowo "Dziewictwo". I kiedy tak oddałem się lekturze tego krótkiego, na dobrą sprawę afabularnego i niemal pozbawionego dialogów opowiadania z debiutanckiego tomu prozy Witolda Gombrowicza "Pamiętnik z okresu dojrzewania", prawdę powiedziawszy byłem jak najgorszej myśli o czekającym mnie przedstawieniu. Dodatkowo niejako jeszcze obawy te podsycała pamięć o niedawnym spektaklu i adaptacji Izabelli Cywińskiej "Jeziora Bodeńskiego" Stanisława Dygata. Wydawało się, że Cywińska nie jest w stanie po prostu zdobyć się na drwinę i ironię z naszych narodowych, bogoojczyźnianych świętości. A bez tego nie ma przecież Gombrowicza. Ale, nie. Reżyser "Turonia" Stefana Żeromskiego i reżyser "Dziewictwa" to już nie jest ta sama osoba. Muszę się tutaj przyznać, że najbardziej zaskoczyło mnie właśnie samo opracowanie tekstu. Połączenie poprzez postać Włóczęgi dwóch opowiadań Gombrowicza "Dziewictwa" i "Pamiętnika Stefana
Tytuł oryginalny
"Polska zdziecinniała"
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 285