W poprzednich trzech stuleciach operowej historii, a nawet jeszcze na początku naszego, dwudziestego wieku teatry operowe nie przykładały zbyt wielkiej wagi do problemów inscenizacyjnych. Oczywiście, w epoce baroku potrzebny był ktoś, kto decydował, kiedy puścić w ruch machiny do scenicznych efektów; oczywiście, w czasach Rossiniego czy później Verdiego jakiś poczciwiec dobierał solistów i zamawiał, dekoracje, ale najczęściej zajmował sie tym po prostu dyrektor teatru wspólnie z kompozytorem - oni decydowali o ostatecznym kształcie przedstawienia. Wertując dokumentację prawykonań sławnych oper, bez trudu odnajdujemy nazwiska śpiewaków i dyrygentów, lecz reżysera? Inscenizatora? Wolne żarty... Pozycja inscenizatora, która znacznie wcześniej zyskała odpowiednią rangę w teatrze dramatycznym, właściwie dopiero od kilku dziesięcioleci nabrała istotnego znaczenia także w świecie opery; kto wie, czy nie dopiero od Felsensteina i jego Komische Oper za
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 6